Pies na wyspie ❣️
Od pięciu lat podczas wakacji towarzyszy mi pies. Od dwóch lat towarzyszą mi dwa psy. Ludwika i Tinę zabieram ze sobą w każdą wakacyjną podróż. Lubię spędzać z nimi czas, spacerować o wschodzie i zachodzie słońca, pływać, czytać książki w ich towarzystwie, po prostu odpoczywać.
Zgodzą się ze mną osoby, które podróżują ze swoim czworonogiem, że pomimo, iż nasi przyjaciele nie kradną ręczników i nie palą w pokoju, nie zawsze są mile widziani. Zarówno w pensjonatach, hotelach jak i na plażach.
Decydując się na psa, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że od tej pory, planowaniu wyjazdów towarzyszyć będzie oprócz miłego podniecenia, silna rozterka. Wyjścia mamy dwa, albo wysyłamy przyjaciela na "wakacje do babci" i tęsknimy dzień i noc, albo zabieramy go ze sobą i dostosowujemy opcje wyjazdu do podróży z psem. Ja zazwyczaj wybieram tą drugą opcję i wszędzie przemycam Tinę i Ludwika.
Podróżowanie z psem nie jest łatwe, ale to nie znaczy niemożliwe. Za Ludwikiem już 4 loty samolotem (oczywiście w kabinie pasażera, na luk bagażowy zgodziłabym się tylko w ostateczności), jazda samochodem to codzienność, kilkunastogodzinne trasy Tina znosi tylko w kontenerku (w którym czuje się bezpiecznie), a Ludwik na kolanach (kolejno u wszystkich pasażerów) przeprawy promem czy łódką.
Było cudownie, udało nam się zapomnieć o maseczkach, wirusach, pracy zdalnej. Złapaliśmy troszeczkę "normalności". Z naładowanymi akumulatorami wróciliśmy do domu. Po drodze oczywiście zatrzymując się w Lublianie (Nr 1 na liście "Pies w Europie"), Wiedniu (Nr 2 na liście "Pies w Europie"), Wrocławiu i Bolesławcu, w którym spotkała mnie miła niespodzianka.
Komentarze
Prześlij komentarz