... a w moim sercu zaczęła mrugać iskierka.
Pojechaliśmy TYLKO zobaczyć małe szczeniaczki do zaprzyjaźnionej hodowli Jamników Szorstkowłosych Miniaturowych i Króliczych: "Nasza Ferajna". Trzy małe, okrągłe, mięciutkie, słodziutkie kuleczki z drugiego miotu w hodowli Ewy. Tym razem króluje litera "T". Tobiesław, Tosia i piękna, zabawna, odważna Tina. Pobawiliśmy się z maluchami, wypiłam przepyszną kawę z mlekiem kozy anglonubijskiej. Nadszedł czas powrotu do domu, a w moim sercu zaczęła mrugać iskierka.
Minęło kilka dni, moje serce nie odpuszczało, a rozum krzyczał jak szalony: "NIE, masz już psa. Nie, nie rób tego. NIE, po co zmieniać to co poukładane. NIE, NIE, NIE !" Walka, kołowrotek myśli, ból brzucha, rozmowy, konsultacje i jest decyzja. Dzwonię do Ewy. "Ewa, a może ja bym wzięła Tinę?". Radość po drugiej stronie słuchawki upewniła mnie, że podjęłam dobrą decyzję. Dzisiaj Tina mieszka już w naszym domu. Ludwik Pierwszy powoli się do niej przyzwyczaja.
Kocham! |
Pan Bartosz i nasze jamniki. |
Komentarze
Prześlij komentarz